Na to ze nie pisalam po powrocie nie mam usprawiedliwienia... nikt mnie nie porwal, nie spotkalam starej znajomej ze studiow ktora zaciagnela mnie na kawe... nic. Przyszlam do domciu i do wyra.. Jakis taki humor byl.. nie zdolna bylam do niczego pozal lezeniem przed telewizorem. Wzielam tydzien wolnego.. nie wiem praktycznie po co.. nigdzie wyjezdzac nie planuje. Tak poprostu.
Dzis natomiast sily juz zebralam. :)) A w sumie to nawet zebralam ich na zapas.. W sobote dostalam smsa od P... "spotkanie?" praktycznie odrazu zadzwonilam i umowilismy sie na wieczor. Nie jestem kobieta ulegla... ale do niego mam straszny sentyment.. Znamy sie juz ze studiow.. zawsze mnie cos do niego ciagnelo.. Uwielbiam jego sposob bycia.. Taki maly chlopczyk szukajacy naiwnie tej jedynej, wymarzonej... Spotkalismy sie u niego. Oczywiscie na poczatku "co tam u ciebie..?" - "w sumie to nic ciekawego... ale niedawno.." itd itp. P. dorobil sie pieknego mieszkanka.. pamietam ze cos wspominal.. ale nie myslalam ze zrealizuje te plany tak szybko. W pracy u niego ponoc super, jest zadowolony i to nawet bardzo. W milosci natomiast nic nowego.. byl z jedna, ktora ponoc znam.. ale jakos nie kojarze.. jak to zwykle bywa "nie miala pewnego waznego szczegolu" i musial odejsc.. Uwielbiam takie rozmowki.. przed TYM. Obydwoje wiemy po co sie spoytkamy.. jednak zawsze sa te rozmowki, jakze szczere.. on uwaznie przypatrywal mi sie gdy opowiadalam o moich problemach (o tym tez mu mowilam... ) uwielbiam te jego zatroskane spojrzenia i te jakze kochane rady czy tez pocieszanie. Nie wiem co tak naprawde do niego czuje.. ale tak sobie mysle.. probowac..? poraz kolejny..? nieeee... chociaz tak w glebi duszy to marze o tym jednak jest wiecej przeciw niz za. Powracajac do tamtego wieczoru.. wypilismy po lampce wina.. ja zaczelam mowic cos o tym ze brak mi inwencji by skonczyc moj projekt.. i w tym momencie sie zaczelo. Zaczal mnie calowac.. ja odrazu przycisnelam go mocno do siebie i zaczelam dotykac posladkow przez spodnie.. (nie to ze brakowalo mi seksu.. w sumie to kochalam sie dwa dni wczesniej z M.. ale P.... ech... ) potem wszystko potoczylo sie juz szybciutko.. Na poczatku calowalam jego peniska (jednoczesnie dotykajac lechtaczki paluszkim).. on stal a ja kleczalam przed nim, trzymal mnie delikatnie za wlosy i przyciagal do siebie.. juz wtedy bylam bardzo podniecona.. uwielbiam gdy facet dominuje. Chwile pozniej siedzialam mu na twarzy, wtedy - pierwszy orgazm. Szczerze mowiac to lepszyniz ten z M. po 2 tygodniach abstynencji. Potem poskakalam sobie troche na nim.. podniecenie gdzies wyparowalo. Na szczescie P. uwielbia dominowac takze szybko zmienilismy pozycje. Uwielbiam od tylu.. ale do tego potrzebny jest odpowiedni facet. Ktory starannie wymierzy czulosci, stanowczosc i perwersje. P. jest drugim mezczyzna w moim zyciu ktory tak potrafi. Bylo wspaniale.. coprawda nie mialam drugiego orgazmu ale wcale go nie potrzebowalam. O wiele bardziej zalezalo mi na tym zeby sie mna odpowiednio zajal juz po wszystkim.. i tak tez zrobil. Po tym wszystkim juz nie zamienilismy ze soba ani slowa.. tylko zasnelismy wtuleni. Przyznam ze cudownym bylo obudzic sie w jego ramionach, otworzyc oczy gdy on sie we mnie uwaznie wpatrywal.. Wtedy myslalam ze go kocham. Potem bylo sniadanko.. chwilka na ogladanie zdjec.. i jakos chcialam z tamtad wyjsc.. Powiedzialam ze mam plany (ale oczywiscie planow nie bylo..) Pozegnal mnie ladnie (z buziakiem w policzek) i papa. Nie wiem czemu tak ucieklam... w sumie to bylo strasznie milo.. ale czulam sie jak w pulapce.. nie potrafilam w jego obecnosci racjonalnie myslec.. wogole rozkojarzona. Dzis natomiast racjonalne myslenie wrocilo. Wczoraj mialysmy z I. i B. babski wieczor.. milo bylo.. ale jak to bez faceta.. troszke zbyt babsko.. i albo bylo zalenie sie.. albo z kolei zachwycanie.. obydwie rzeczy oczywiscie z placzem.. ale to alkoholu wina.. choc nie tylko.. alkohol + gadki i mysli o facetach = placz :) ale taki zdrowy placz.. uwalniajacy emocje.
Dzis natomiast nie wiem co mam z soba zrobic.. dostalam dzis rano co prawda smsa od M.. ale nie mam zamiaru sie z nim spotykac i dyskutowac.. a tym bardziej pieprzyc.. Seks to seks.. bez milosci.. owszem.. ale jakies przyciaganie chociazby znikome musi byc... a to ostatnio z M.. to chyba byla jakas desperacja... no jednak.. chociaz tak naprawde to inaczej go ocenialam.. ale podobal mi sie.. Chociaz wiadomo jak to jest (przynajmniej u mnie) gdy charakter nie podpasuje facet traci diametralnie na urodzie wrecz staje sie nieatrakcyjny.
Dzis w planie mam opalanie.. moze zakupy jakies drobne.. potem idziemy z I. gdzies samotnie na piwo :) a potem to sie zobaczy..